środa, 25 kwietnia 2012

O rozmowie i o tym, że nawet z dzieckiem można

Jestem już po rozmowie kwalifikacyjnej. A właściwie to jesteśmy, bo byłam z Maksymilianem. Tak tak, z dzieckiem na rozmowie kwalifikacyjnej. Szalone, ale prawdziwe. Nie miałam z kim Go zostawić, więc zadzwoniłam do mojej potencjalnej pracodawczynie, jeszcze wczoraj i o dziwo uzyskałam zgodę na przyjazd z maluchem*. Byłam, JESTEM z Niego dumna, bo zachowywał się bardzo grzecznie. Nie płakał, nie marudził, chodził sobie po kawiarni (bo rozmowa odbywała się w Klubokawiarni Presso**), bawił się tamtejszymi zabawkami, dzięki temu spokojnie mogłam odbyć rozmowę. Jestem zadowolona. Myślę, że wypadłam dobrze. Nie było sytuacji, kiedy nie wiedziałam co powiedzieć, odpowiedziałam na każde pytanie, sama tez je zadawałam. Była to naprawdę miła, dość luźna (jak na ten typ) rozmowa. Teraz czekam na odpowiedź. Będzie albo negatywna albo pozytywna. Mam nadzieję, że to drugie, choć jak padło pytanie kiedy mogę podjąć zatrudnienie, musiałam powiedzieć, że teoretycznie od zaraz, ale w praktyce inaczej to wygląda, ze względu na Maksymiliana, bo nie ma wolnych miejsc w żłobkach, a byle kogo do opieki nie zatrudnię. Mam nadzieję, ze dziecko nie będzie dla nich przeszkodą w zatrudnieniu mnie. Staram się być dobrej myśli, ale też nie przeceniam się, w końcu zainteresowanie tą pracą jest ogromne, zawsze może znaleźć się ktoś o lepszych kwalifikacjach. Zobaczymy, trzymajcie kciuki!


Foto przedstawiające kawiarnię od środka
(nie jestem jego autorem) 



Pisała Welonka



* powiedziała że sama ma dwójkę dzieci, więc wie jak to jest z półtorarocznym maluchem
** niestety nie mają jeszcze swojej stronki, więc podaję link z facebook'a