Cenicie sobie swoją prywatność i indywidualność? Ja bardzo. Do tego stopnia, że zaczyna mi doskwierać brak samotności, takiego bycia samemu ze sobą, choćby przez jeden dzień. Wychowałam się w domu pełnym ludzi. Możecie sobie pomyśleć, to dlaczego narzekam? Powinnam się cieszyć, etc. Cieszyć cieszę się, ale nie uważam się za największą szczęściarę. Nie, nie chodzi mi o liczbę członków rodziny, bo z tego bardzo się cieszę, a wręcz napawam się dumą, że mam tak liczną i kochającą się rodzinę. Wychowywanie się w mieszkaniu powoduje brak prywatności. Nie wspomnę o różnicy pokoleń. Dużo z tego powodu było zgrzytów. Ale z opowiadań znajomych wiem, że to akurat norma ;) Nie mniej, po 3 latach bycia "na swoim" powrót mocno odbił się na moim zachowaniu i psychice. Czuję się, jakbym coś utraciła. Wolność? Swobodę? Sama nie wiem, ale dręczy mnie to. Sen z powiek spędza mi też świadomość, że Maksymilian będzie mieć podobnie, jak nie tak samo. Szczerze tego nie chcę. Nie będę może tutaj wdawać się w szczegóły, ale wiem jak to jest, gdy każdy wtrąca swoje 3 grosze w wychowywanie. A ja nie chcę wychowywać Maksymiliana tak jak ja byłam. Nie chcę i kropka! Niestety jednak na inne wyjście perspektyw nie ma i przez najbliższy (a może i dalszy?) czas nie będzie.
Żeby jednak nie zamulać, chciałabym wiedzieć, jak postrzegacie ludzi poznanych przez internet? Ja nie do końca ufam takim znajomościom, aczkolwiek wiem, że jest możliwość stworzenia jakiejś bliższej relacji, jak np. przyjaźń Ani i Nataszy. Sama też posiadam grono znajomych z internetu, które niedawno poszerzyło się o nową osobę i szczerze mówiąc z nimi częściej piszę czy rozmawiam, niż ze znajomymi poznanymi w świecie realnym. W erze facebooka najwięcej osób poznałam właśnie tam. Potem jest Fotolog, Photoblog, Joe Monster i fotka (na której konto miałam od 2005 do 2007roku) :)
Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że z zupełnie obcymi ludźmi mogę mieć tyle wspólnego. Jako, że okropna ze mnie racjonalistka, najpierw zwalałam na internet, bo ludzie, jak tylko są bezpieczni w swoich domach, robią się bardziej wylewni, a wspólne rzeczy to wynik mojej empatii. Potem, po spotkaniu z kilkoma osobami, jeszcze z fotki*, uznałam, że nie do końca ta odległość to sprawia, a sami ludzie :) Wiem też, że prędzej czy później spotkam się z tymi, z którymi chcę, a na razie nie jest mi dane, bo są to osoby, które chcę po prostu uściskać i poznać lepiej oraz by nasza znajomość przeszła level wyżej i nie kończyła się z wyłączeniem komputera.
Pisała Welonka
* obydwie płcie
P.S.
Jedna z moich właśnie internetowych znajomych stwierdziła kiedyś u mnie paradoks: ograniczenie i/lub zakończenie kontaktu ze znajomymi ze świata realnego, pielęgnowanie i poszerzanie grona osób z sieci. No cóż, lubię paradoksy ;)
sama sie dziwilam, ze poznałam taką sobie Nataszkę, że będe powierzała jej wsie sekrety, że będzie jedną z osób najważniejszych po dzieciach... Cociaz takie znajomości dla mnie to raz na milion :)
OdpowiedzUsuń