sobota, 15 grudnia 2012

O miłych rzeczach

Dni mijają mi prawie że na lenistwie :) Nie mam już całego domu na głowie, gdyż wszystkie obowiązki rozdzielane są na każdego z domowników, nie muszę robić wszystkiego praktycznie SAMA. Mam więcej czasu dla dziecka i dla siebie. Z każdym dniem uświadamiam sobie, że powrót w rodzinne strony, to dobra decyzja. I jedyne o czym teraz myślę, to dlaczego nie zrobiłam tego wcześniej? Sama dokładnie nie jestem tego pewna, ale przecież to teraz nieważne. Widzę jak moje dziecko jest przeszczęśliwe, jak harcuje z ulubionym wujkiem, jak "zakochał się" w mojej kuzynce a swojej cioci, jak świetnie się rozwija, zaczyna więcej mówić... Nie, to nie była dobra decyzja. To była najlepsza z możliwych!
Ale może dość zachwalania, choć mogłabym pisać sporo o tym, że mogę słuchać ulubionej muzyki bez komentarzy typu wyłącz to gówno ujaranych ćpunów*, mogę zrobić sobie paznokcie, nie słuchając obraźliwych słów, że jestem blacharą i plastikiem, bo robię sobie żele** i że śmierdzi. Ech, szkoda gadać. Po prostu cieszę się tym, że mogę się wyciszyć, wypocząć, odetchnąć i... przytyć. Tak, już mam +2 do wagi i choć wcale nie jem więcej, to mam mniej stresu, co odbija się pozytywnie na mojej przemianie materii, bo nie zapieprza jak głupia.
Niestety jeszcze długa droga przede mną, zanim wszystkie sprawy pozałatwiam, ale jestem tak dobrej myśli, jak już dawno nie byłam. Mam przecież swoją rodzinę, NAJLEPSZĄ NA ŚWIECIE RODZINĘ.
A wczoraj jej seniorka obchodziła swoje 84-te urodziny. I choć nie mam zdjęć, bo są rzeczy, które chcę utrwalić jedynie w pamięci, to powiem tylko tyle, że chciałabym, aby Maksymilian traktował mnie w przyszłości tak, jak traktowana jest moja babcia przez swoje dzieci, nie tylko w urodziny.


PisałaWelonka

* uwielbim muzykę pełną miłości i słońca - reggae, ragga i dancehall
** moje paznokcie pozostawiają wiele do życzenia, nawet odżywki nie pomagały, więc robię sobie żele na szablonach, bo wolę sztuczne, niż brzydkie 

piątek, 7 grudnia 2012


Znowu długo mnie nie było. To u mnie chyba już standard :) Ale co się dziwić, tyle się dzieje, że nie mam czasu na pisanie.
Ostatnio wiele się zmieniło. Zmieniłam miejsce zamieszkania. Przeprowadziłam się z Maksymilianem do Dąbrowy Górniczej. Dużo się dzieje, dużo dobrego. Maksymilian skończył w październiku dwa lata, rośnie jak szalony i jest najcudowniejszym dzieckiem na świecie. Ja mam trochę więcej czasu dla siebie, na relaks, na lenistwo i myślenie o pierdołach. Jest lepiej, dużo lepiej. Jestem szczęśliwsza :)
Były też mniej przyjemne chwile, ale o tym pisać nie będę, bo i po co? Teraz wiem, że jestem na właściwej drodze i będę nią szła. Do przodu i z podniesioną głową.

Pisała Welonka