niedziela, 5 maja 2013

50 odcieni szarości

POST PRZEZNACZONY DLA OSÓB PEŁNOLETNICH.
Jeśli nie ukończyłeś/aś 18 lat,
wchodzisz tu na własną odpowiedzialność!


Czytanie ostatnimi czasy nie należy do moich mocnych stron. Na szczęście wpadła mi ostatnio w ręce cała saga o Christianie Greyu i Anastasii Steel, autorstwa E.L. James. Połknęłam w półtora tygodnia wszystkie 3 części. Lekko się czytało, gdyż napisane jest to w pierwszej osobie. Zupełnie jakbym czytała zwierzenia koleżanki. Perwersyjne zwierzenia. Tak, cała saga (50 twarzy Greya, Ciemniejsza strona Greya, Nowe oblicze Greya) to erotyk.
Mam mieszane uczucia odnośni tej książki (tych książek). Podobała mnie się, ale też mnie się nie podobała. Nie jestem może jakimś super znawcą literatury, ale jeśli chodzi o język, a właściwie składnię zdań, to zawiodłam się. Napisane prosto z niepotrzebnie wtrąconymi "trudnymi słowami". No bo dziwnie się czułam, gdy czytałam sobie i nagle musiałam sięgnąć do słownika j.polskiego, bo nie wiedziałam co oznacza dane słowo. Wybijało mnie to z rytmu. Było też bardzo dużo powtórzeń, a nawet i błędów, ale za to można obwinić tłumaczenie ;)
Kolejnym minusem w moim odczuciu jest sex. No ok, to erotyk, a w erotykach z reguły dużo seksu, ale tutaj prawie każda seksualna scena przedstawiona jest w ten sam sposób. Czytanie kolejny raz, jak Ana została zerżnięta i rozpadała się na milion kawałków podczas orgazmu było nudne. Z równowagi wyprowadzały mnie też "podświadomość" ciągle mierząca wzrokiem i "wewnętrzna bogini", która wyprawiała różne akrobacje (co to właściwie miało być?).
Sama Anastasia też wkurzała mnie niekiedy tą swoją pierdołowatością, ciągłym rumienieniem się i tym, że wystarczyło, że Christian ją dotknął, a ona była cała mokra, zwarta i gotowa, nawet podczas awantury. Wyidealizowany Christian Grey wkurzył mnie właśnie tym wyidealizowaniem. Wszystko potrafił zrobić. No prawie, bo pokrojenie papryki było nie lada wyzwaniem, ale i tak z opisu wynika, że nawet gdyby się zesrał w gacie, plama na spodniach byłaby idealna, a i zapach byłby różany, po prostu idealny.  Więc tak jak wykreowanie Anastasii Steele było dość udane, tak pana Szarego pociągnęłabym głębiej w ciemną stronę mocy.
Całokształt bohaterów przedstawia się jednak pozytywnie. Z początku nieśmiała pierdoła Ana-dziewica przekształca się w bardziej dojrzałą i stanowczą kobietę, której cięte riposty niekiedy wywoływały uśmiech na mej twarzy, a chowający się za maską bezuczuciowca sado-maso Christian Grey okazuje się zdolnym do kochania mężczyzną.
Właśnie, sado-maso. Christian Grey okazuje się niezłym perwerem, gdy w pierwszej części odkrywamy jego pokoik uciech, zwany przez niego "pokojem zabaw" a przez Anę "czerwonym pokojem bólu". Szczerze mówiąc ta część książki mnie zaskoczyła. No i też się nie spodobała. Sama nie pozwoliłabym sobie na bicie jakimiś pejczami, szpicrutami i Bóg wie czym jeszcze, a tym bardziej nie dałabym sobie wsadzić w odbyt jakiegoś cholerstwa. No sorry, dupa jest do srania, a nie do tego by ktoś mnie w nią posuwał, obojętnie czy palcem, fiutem czy zatyczką analną (jak to miało miejsce w książce). To nie jest fajne, wręcz boli. Nawet oglądając pornole z koleżankami, unikałyśmy scen analnych, bo napawały nas obrzydzeniem*.
Czytanie o tym "perwersyjnym bzykanku" powodowało u mnie niechęć do książki i wiele razy chciałam zaprzestać lektury, ale tego nie zrobiłam, bo mimo wszystko cała trylogia w magiczny sposób wciąga, a ten zbyt prosty język, jakim jest napisana, sprawia, że czyta się w ekspresowym tempie (mnie zajęło 1,5 tygodnia, bo mam w formacie pdf, co męczy oczy).
Ponoć seria wywołała wielką rewolucję seksualną wśród kobiet, które to przeczytały. Ja jakoś nie czuję się zrewolucjonizowana. Nie wiem... Jedno wiem na pewno, gdybym miała z 16 lat, bardziej bym się nią jarała, bo niedoświadczenie spowodowałoby, że wyobraźnia doszłaby do głosu.
Reasumując:
Dość ciekawa trylogia, z za dużą ilością identycznych scen seksu (szczególnie w części drugiej - Ciemniejsza strona Greya). Fabuła ciekawa, poruszająca ważną kwestię akceptacji siebie i wiary w miłość. Prosty język, łatwość czytania. Co ważne, wciąga, mimo wad. Może gdybym była młodsza, to dostrzegłabym więcej zalet, ale 50 odcieni szarości to typ książek, które należy przeczytać samemu, by wyrobić sobie swoje zdanie. Ja polecam, szczególnie na późne wieczory :)



Pisała Welonka
 * tak, z koleżankami czasem się pornola obejrzało. i proszę sobie tu nic nie wyobrażać! obyło się bez macanek, miziania i tym podobnych praktyk.

1 komentarz:

  1. Trafiłem tu przypadkiem, ale widzę, że będzie trzeba trochę tu się porozglądać:)

    Dla mnie ta produkcja - książka i ekranizacja, to dzieło (wybaczcie) dla nidorżniętych gospodyń domowych. Z zażenowaniem patrzyłem jak pary ze sporym stażem lecą 14go lutego do kin, chyba by rozbudzić dawne emocje.

    A teraz zróbmy eksperyment - zamieńmy pana Greya na kogoś innego...

    W piątek po pracy Christian dopadł Anastazję. Związał ją, wrzucił do taksówki, zawiózł na lotnisko. Stamtąd polecieli do Paryża, gdzie Christian zamknął Anaztazję w pokoju, poił ją szampanem i rżnął ją cały weekend.

    Po powrocie Christian był bohaterem wszystkich kobiet.

    (A w innych realiach?)

    W piątek po pracy Zdzisiek dopadł Anastazję. Związał ją, wrzucił do vana, wyjechał za miasto. W środku lasu znalazł stary opuszczony dom, w którego piwnicy zamknął Anastazję, po czym spił ją wódą i rżnął przez cały weekend.

    Po weekendzie Zdziśka zamknęli za gwałt. A o Christianie jest film.

    Różnica tylko w oprawie....ale ja się w sumie nie znam.

    OdpowiedzUsuń

Nie obrażaj i nie używaj wulgaryzmów. Dziękuję :)