środa, 27 listopada 2013

Kamień z serca

Jak często się badacie? Mam na myśli samobadanie piersi. Ja przyznam, że do niedawna nieczęsto. Nie będę ukrywać, że ostatnio strachu się najadłam. Sytuacja była zupełnie zwyczajna i codzienna - zmywałam naczynia. Zaswędział mnie, mówiąc kolokwialnie, cycek. No to nie zastanawiając się nad tym, najzwyczajniej w świecie podrapałam się i zamarłam. Wyczułam COŚ. COŚ miało około centymetra długości i jakieś 5 mm szerokości. Nie trzeba mnie było długo namawiać, ba! Wcale nie trzeba mnie było namawiać do tego, by obejrzeć drugą pierś i dokładniej tą z COSIEM. Druga okazała się bez żadnych wyczuwalnych zgrubień, guzków, etc. No to co zrobiłam? NIC. Tak, wstyd się przyznać, że nic nie zrobiłam w tym czasie, ale problemy osobiste i brak jakiegokolwiek porozumienia u jednego osobnika (wtenczas mieszkałam jeszcze w Skoczowie) przesłaniały mi wszystko. COŚ na szczęście postanowiło nie zmieniać swoich rozmiarów ani kształtu, więc byłam o tyle spokojniejsza.
Minęło parę miesięcy1, w których to zmieniłam miejsce zamieszkania, uspokoiłam się psychicznie, odnowiłam znajomości, a część poucinałam lub zakończyłam. COŚ zupełnie wyleciało mi z głowy. Nic nie bolało, było jakby mniej wyczuwalne2, ale jednak było. Nie zniknęło. Skoro nie zniknęło, to postanowiłam coś z tym COSIEM zrobić. Udałam się więc do ginekologa, pokazać swój problem. Po krótkich oględzinach jakże zimnymi dłońmi, lekarz stwierdził: No, jest tu jakiś obcy. Dostałam skierowanie na usg, zweryfikować czymże ów obcy jest. Niestety nie było mi dane iść od razu na badanie. Plany pokrzyżowała mi kolejna przedszkolna infekcja Maksymiliana. Po prawie 3 tygodniach choroby syna i skończonym miesiączkowaniu, moim miesiączkowaniu, żeby nie było, w końcu udało się. Siedziałam pełna czarnych myśli w poczekalni, wśród ciężarówek, bardziej lub mniej zaawansowanych. Po godzinie słuchania o tym, co jest lepsze, czy chłopiec czy dziewczynka3 nadeszła moja kolej na badanie. Po przekroczeniu gabinetu dopadł mnie stres i zastanawiałam się ile mi życia zostało i jak głupia byłam, ze tak długo z tym zwlekałam. Poważnie, miałam takie myśli kiedy umrę i co wtedy z Maksem. Lekarz, już inny, który miał ciepłe dłonie, rzucił okiem na obydwie piersi i kazał się położyć, z rękami za głową. Nastąpiło badanie ultrasonografem. Najpierw jedna, potem druga pierś. I okazało się, że nic tam nie ma. To znaczy obcy jest, ale nie jest to zmiana patologiczna, która powinna mnie martwić. Według lekarza jest to tkanka gruczołowata, która „zbiła się” po okresie laktacji. Z prędkością błyskawicy sięgnęłam pamięcią do czasów, kiedy Maksymilian nie spożywał nic oprócz mojego cyckowego mleka i coś zaczęło mi świtać. W czwartą/piątą dobę po porodzie, miałam nawał pokarmowy, gdzie cycki w dotyku przypominały kamień pokryty cienką warstwą skóry, z gdzieniegdzie wyczuwalnymi jakimiś grudkami i stwardnieniami, a delikatny dotyk powodował, że mleko wystrzeliwało na jakiś metr (i nakarm tu dziecko). Czyli w sumie obcy był w moim cycku od prawie samego początku i gdybym się badała, to wyczułabym go wcześniej. Na szczęście nie stanowi on zagrożenia dla mojego życia, ale nie zmienia to faktu, że obcy nie jest mile widziany i trzeba się go jakoś pozbyć. Jak? O tym zadecyduje lekarz, na jutrzejszej kontroli.



Pisała Welonka


1. szczerze mówiąc minął ponad rok
2. skubaniec, schował się między żebrami
3. serio? któraś płeć jest lepsza? a myślałam, że zdrowie najważniejsze

poniedziałek, 25 listopada 2013

Powrót

Zawsze, ale to ZAWSZE, gdy usuwam jakiegoś bloga (lub coś w tym rodzaju), mam milion pomysłów, miliard powodów i nieskończoną chęć opisania czegoś. Tyle słów chciałabym przelać na ten wirtualny papier, ale to zawsze wtedy, gdy postanowię, że zabieram swoje zabawki i idę w świat. Dlatego postanowiłam wyjąć bloga z kosza, "rozprostować kartki" i niech on sobie będzie. Nawet jak nie będę tu pisać regularnie (bo w sumie nie piszę), to zawsze w razie czego mogę przysiąść do niego i skrobnąć to, co mi aktualnie w głowie siedzi. Tak więc witam ponownie :)


Pisała Welonka