piątek, 1 marca 2013

Dawno nie było...

... wpisu o Maksymilianie :) Oto i on :)
Maksymilian jest typowym dwulatkiem, nie odstającym niczym od rówieśników*. W tym roku skończy 3 lata, więc zaczęłam rozglądać się za przedszkolem, bo zapisy od marca. Mam na uwadze dwa, blisko domu. Jeszcze do niedawna w brałam pod uwagę tylko jedno, ale dzisiejsza sytuacja pozwoliła na uwzględnienie jeszcze jednego**.
Spotkałam dzisiaj koleżankę z dzieciństwa, "z podwórka". Całkiem przypadkiem, wracając ze spaceru. Ona akurat szła odebrać dwie córy z przedszkola, tego właśnie "drugiego". U jej boku synek - miesiąc starszy od Maksymiliana, a zwie się Bartek :) Tak się zagadałyśmy, że postanowiłam iść z nią po dziewczynki. Nie chcąc czekać, aż Kasia "wyłapie" swoje rozbrykane pociechy, rozebrałam Maksa i pozwoliłam mu na zwiedzanie miejsca. Ileż było radości! Radości z czegoś tak zwyczajnego jak bieganie bosą stópką, odzianą jedynie w czarne rajstopki, po przedszkolu! Ile śmiechu gdy dzieci do niego podchodziły, biegały, a on z nimi i/lub za nimi. Niby normalna rzecz, ale ujęła mnie jak mało co ostatnio. W "pierwszym" przedszkolu nie pozwalał sobie na takie swawole, mimo iż mu nie broniłam. Myślę, że dzieci w pewien sposób same sobie wybierają miejsca, gdzie chcą przebywać i Maksymilian chyba dzisiaj zadecydował. Ja też jestem prawie pewna, że to będzie to przedszkole. Poza tym, będzie miał kolegę z podwórka w grupie, bo Bartek też od września będzie tam chodził :) Jak na razie same plusy widzę. Mam nadzieję, że tak będzie cały czas :)

Jest jeszcze kilka rzeczy, o których chce wspomnieć. Sukcesywnie pozbywamy się pampersa. Małymi, malutkimi kroczkami, ale sukces jest. Maksymilian swego czasu miał wstręt do nocnika. Potem było ok i znowu nocnik na nie. Nie wiedziałam co robić. Wpadłam na pewien pomysł, dość skuteczny. Od pewnego czasu Maks interesuje się rzeczami "dorosłymi". Papierosy, których wie, że mu nie wolno ruszać, napoje energetyczne, kawa, maszynka do krojenia etc. oraz najważniejsze dla mnie - muszla klozetowa. Jako, że jeszcze nie krępuję się załatwiać swoich potrzeb fizjologicznych gdy dziecko kręci się w pobliżu miałam okazję wzbudzić w nim takowe właśnie zainteresowanie. Wytłumaczyłam co i jak się robi do kibelka i spytałam czy chce, a że otrzymałam odpowiedź twierdzącą, nie zastanawiałam się nawet chwili, tylko rozebrałam od pasa w dół i trzymając pod pachami posadziłam na sedesie. Maksymilian zrobił siusiu bez problemów. Bardzo spodobał mu się odgłos moczu uderzającego o wodę i to, że może patrzeć jak sika, tak po prostu. Zdziwiłam się potem ogromnie ale i uradowałam jak dawno nie, bo tego samego dnia, godzinę później przyszedł oznajmić, że jemu się chce znowu siku. Trzymał, póki go nie posadziłam, oczywiście podtrzymując cały czas. Zaryzykowałam i puściłam bez pampersa, w slipkach***. Pierwszy, drugi, trzeci dzień - super! zużyłam tylko 6 pieluch. Niestety czwartego zdarzyła się mała wpadka - siku na dywan, a potem drugie na moje łóżko. Założyłam więc pampersa znowu, ale nie dałam za wygraną. Co 15 minut pytałam się syna czy chce siku lub kupkę. Mówił, że tak, ale tylko jak zapytałam, sam nie zasygnalizował, dopiero po fakcie. Na szczęście wszystko się zmieniło, gdy zakupiłam nakładkę na sedes. Znowu było super fajnie, na pieluchach myślałam, że trochę chociaż zaoszczędzę. Znowu się popsuło, gdy Maksymilian pojechał do Ł. na weekend. Przestał sygnalizować, nawet, że zrobił. Znowu trzeba się pytać, a i tak czasem zaprzeczy, mimo iż np. kupę czuć na kilometr. Na szczęście w tym nieszczęściu powoli, powoli, powoli znowu przyzwyczajam Maksa do tego, że trzeba mówić o tym że chce się do toalety. W tym roku na pewno pozbędziemy się pieluch, chociażby tylko na dzień :)

Uczymy się mówić. Maksymilian gada. W większości głównie po swojemu, jedynie kilka pojedynczych słówek powie "po naszemu". Wszystko rozumie co mówię do niego ja, czy ktoś inny. Rozumie nawet skomplikowane polecenia, szybko zapamiętuje i się uczy. No tylko, że mało co mówi. Wiem, że wszystko w swoim czasie, a czas Maksymiliana widocznie jeszcze nie nadszedł, ale na Boga, jak długo mam czekać? Co z tego, że rozumiem syna dosłownie bez słów? Znam jego język "mówiony" i język gestów. Jak słyszę inne dwulatki nawijające niczym raper z USA, to trochę zazdroszczę, a zarazem się niepokoję. Tak chciałabym usłyszeć jak Maks powie coś pełnym zdaniem, lub zdaniami. Ja jestem gadatliwa, więc nie będzie mi nawet jego gadulstwo przeszkadzać, a wiem, że gadułą będzie, bo już jest, tyle że we własnym języku :) A to kilka przykładów z jego słownika:

- BABA ATA - babcia Agata
- BABA BA - babcia Benia
- ŁAŁA - Kacper
- GAGA - wujek****
- NANA -ciocia
- TABO - tramwaj
- EH-EH - zegarek
- KRR-KRR ("r" nosowe) - spać/leżeć
- O-OO! - ciężarówka
- O-oo - autobus, samochód
- ZIAZIA - coś gorącego, lub skaleczenie/uderzenie się
- PFUU - papierosy
- E-E - siku/kupa
- KOKO - wszystkie ptaki (oprócz kaczek)
- BAPA - lampa
- HUHU - pies
- MŁAMŁA - kot
-HI-HI HI-HI (takie "i" a zarazem "e") - huśtać się
 - OPA - skakanie
- BIBI - bojownik i boboki

Mogłabym wypisać tego naprawdę mnóstwo, ale zważywszy na późną porę ograniczę się do tych. Maksymilian ma jeszcze szereg gestów i min, którymi pokazuje, czego mu potrzeba. Ja doskonale je odgaduję. Tak doskonale, że nie czuje on potrzeby mówienia, bo i po co ma się wysilać? Udawanie, że go nie rozumiem jest ciężkie. Wolę jednak poczekać, na ten jego czas. Bo w końcu nadejdzie. Musi.




Pisała Welonka



* oczywiście pomijam fakt krótszych kończyn
** takie, gdzie ja do zerówki chodziłam
*** swego czasu kupiłam takie maleńkie, akurat na jego pupcię :)
**** z początku było to określenie na "Kuba" ale teraz to każdy z wujków :)

2 komentarze:

  1. A w życiu bym nie zgadła że Krr-Krr to spać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że nie jest to takie trudne, wystarczy skojarzyć z odgłosem chrapania, tylko zamiast "chrr" jest "krr" :)

      Usuń

Nie obrażaj i nie używaj wulgaryzmów. Dziękuję :)