środa, 29 stycznia 2014

Niewinne kłamstewko

Jestem osobą prawdomówną. Może dlatego mam tak mało prawdziwych znajomych ;) Ale czasem i ja musze posunąć się do drobnego kłamstwa, szczególnie gdy w grę wchodzi dobro mojego dziecka.
Maksymilian od września bardzo chętnie chodził do przedszkola. Wstawał jeszcze przed budzikiem, a w szatni to dreptał w miejscu ze zniecierpliwienia, tak bardzo chciał już wejść do sali. Wszystko się jednak zmieniło od 6-ego grudnia, kiedy to ostatni raz w 2013 roku był w przedszkolu. Choroba, potem święta,  potem znowu choroba i tak wyszło, że poszedł dopiero 21-ego stycznia. Co to był za płacz i lament! Serce mi pękało na widok tych łez wielkich jak groch, błagalnego spojrzenia i mówienia „mamuuusia, chcem do domkuuu”. No ale trzeba, trzeba dziecko zostawić, z nadzieją, że te 4h szybko mu zlecą. Wybija 13:00, idę po niego. Na mój widok łzy, tulenie i słowa „nie chcę iść do szkola, ja płakałem, nie było mamy, ja chcę być w domku z mamusią”. Znowu czuję ten ścisk w gardle. I co tu robić, myślę. Przekonywanie nie daje nic, a grozić nie mam zamiaru. Udałam się więc do pani dyrektor* po radę, a ona mi rzece:
- Proszę powiedzieć Maksiowi, że pani będzie w pracy/u lekarza/w urzędzie, że nie będzie w domu nikogo, a on sam nie może być, dlatego przychodzi do przedszkola. Świadomość, że pani jest w domu sprawia, że on nie chce być tutaj. No bo myśli sobie „no jak, mama siedzi w domu, a ja muszę być tu sam bez niej, nie chcę, chcę być z mamą”. Niech pani powie, że jak tylko pani załatwi to co musi, od razu pani po niego przyjdzie, np. po obiadku lub podwieczorku. Będzie dobrze, proszę się nie martwić, miał ponad 1,5 miesiąca przerwy i się odzwyczaił. Teraz musi na nowo się wdrożyć, a póki nie ma za dużo dzieci, będzie to łatwiejsze.
Poszłam za tą radą i … okazała się strzałem w dziesiątkę! Nie ma już ani jednej łzy, ponownie jest przebieranie nogami i ogromny uśmiech na buzi. Jedynie znowu kaszel się pojawił, ale i z tym sobie poradzimy.


Pisała Welonka



* kobieta o złotym sercu, anielskiej cierpliwości i pełna dla dzieci miłości, z podejściem jakim niejedna matka mogłaby pozazdrościć

piątek, 24 stycznia 2014

Krótko, ale treściwie

Siedzę, przeglądam internety, głównie blogi i się dziwię. Może nie dziwię, ale zastanawiam nad niektórymi rzeczami. Pomijam fakt, że większość blogów, na które się natknęłam ma tematykę modową lub dzieciową i ciężko natrafić na coś na prawdę inspirującego, ale jedno przykuło moją uwagę. Ilość postów. Niektórzy blogują codzienie, ale statystycznie jest to kilka postów w tygodniu. Zastanawiam się skąd ci ludzie czerpią pomysły? Choćbym chciała, to nie jestem w stanie pisać codziennie, ani nawet kilka razy w tygodniu. Nie mam o czym w sumie. Moja codzienność kształtuje się jednakowo każdego dnia. Ciekawsze epizody, jeśli nie są zbyt prywatne, zostaną opisane. Ewentualnie jak jakaś wena lub pomysł się pojawią, ale żebym miała tak usiąść i pisać? O czym? O Maksie? Nie, Maks akurat jest tą częścią prywatności, o której chcę pisać jak najmniej. Mogę opisać aspekty macierzyństwa z mojej perspektywy, ale o dzieciu swym nie mam zamiaru. Przynajmniej nie w dużych ilościach. To o czym? O tym co robię? Codziennie robię to samo, więc pisanie codziennie tego samego byłoby nudne. Mogę pisać o sobie, ale kogo to interesuje? Z resztą nie lubię o sobie pisać. No to zostaje ..... moda. Nie jestem jej wielką fanką, nie podążam ślepo za trendami. Więc jako wyznacznik mody byłabym bardzo kiepska. Poza tym nie pamiętam kiedy ostatnio robiłam zakupy ciuchowe ;)
Dlatego musicie mi wybaczyć, ale nadal pozostanę niesystematyczną blogerką*, która pojawi się tu raz czy kilka razy w miesiącu, by coś skrobnąć. Może jak moja sytuacja życiowa będzie już całkowicie unormowana i stabilna, będę w stanie myśleć o pierdołach typu blog, ale na dzień dzisiejszy jest to nieosiągalne. 


Pisała Welonka



* dostałam maila, że nie mam prawa nazywać się blogerką, własnie ze względu na ilość postów, poza tym mam nieokreśloną i nudną tematykę i powinnam go zamknąć, bo tylko zajmuję miejsce w internecie. chciałabym zwrócić uwagę na Twoje słowa "czytam cię prawie od początku tego bloga" bo jakoś nie idzie mi to w parze z "uważam że jest nudny i nie ma jasno określonej tematyki". TO PO CO CZYTASZ?

środa, 22 stycznia 2014

Jestem, żyję, nie umarłam :)

Wiem, że już ponad połowa stycznia, a ja jeszcze nic nie pisałam. Nie miałam jak, nie miałam kiedy ;) Już powinniście przywyknąć do mojej niesystematyczności :P
Ale jestem, żyję i mam się dobrze :) I choć w Nowy Rok weszłam "nieco" chwiejnym krokiem, to uważam, że będzie on rokiem dobrym. Przestałam marzyć po prostu. Zamiast marzyć, to zaczęłam działać. To będzie dla mnie bardzo pracowity i pewnie męczący rok, ale też bardzo obiecujący. Mam zamiar zrobić małą rewolucję w swoim życiu. Życzcie mi powodzenia i Trzymajcie kciuki.


Pisała Welonka

P.S.
Nie, nie mam w planach założenia facebooka dla bloga i ilość maili nie będzie miała wpływu na moją decyzję. Będę chciała, to założę, nie, to nie :)
Ale jeśli macie jeszcze jakieś pytania, to chętnie odpowiem :)