piątek, 22 lutego 2013

Pierwszy weekend

Pierwszy raz zazwyczaj jest najtrudniejszy. Tak jest i w moim przypadku. Dzisiaj Maksymilian pojechał do swojego taty na cały weekend. A właściwie to Ł. po niego przyjechał. To pierwszy taki wypad Maksymiliana, gdzie nie będzie mnie przy nim, przez tak długo i będzie z tatą sam. Mam pełno obaw, czy Ł. sobie poradzi, bo z reguły to ja wszystko robiłam przy dziecku, on sporadycznie i rzadko kiedy sam z siebie. W głowie piszę różne scenariusze, nawet te najczarniejsze. Wiem, głupie to, ale to mój, NASZ pierwszy raz.

- Co, jeśli Maksymilian zacznie płakać w nocy? Tylko u mnie się uspokaja.
- Co, jeśli nie będą umieli się porozumieć i dogadać? Ja z synem rozumiem się bez słów, znam każdy gest, każdą minę i spojrzenie.
- Co, jeśli wybuchowy charakter Ł. dojdzie do głosu? Ja nie krzyczę i nie daję klapsów.
- Co, jeśli to? co, jeśli tamto?

Mnóstwo rzeczy w głowie. Z jednej strony wiem, ze Ł. zajmie się Maksymilianem, z drugiej strony boję się jak to mały przeżyje. Brzmi nadopiekuńczo, wiem, ale przez cały ten czas, przez całe 2 lata i 4 miesiące życia Maksymiliana, głównie ja się nim zajmowałam, stąd te wątpliwości. Ale nie chcę ingerować, to czas dla nich, by zaczęli budować wspólną więź. Trochę późno, ale lepiej późno niż wcale.
Widzę, że wpis jest nieco zagmatwany, ale przynajmniej bardziej odzwierciedla moje myśli :) Mam nadzieję, że zrozumiecie, o co mnie chodzi.




Pisała Welonka

czwartek, 21 lutego 2013

Na krótko


Obcięłam się w końcu. W sumie, to wiele do ścięcia nie było, więc może powinnam powiedzieć, że nadałam mojej fryzurze kształtu. A właściwie fryzjerka nadała :) Powoli zaczynam się przyzwyczajać do krótkich włosów i jak na razie nie żałuję decyzji o obcięciu dredów :) Wręcz przeciwnie, zaczynam się cieszyć. Dobrze się czuję, nawet bardzo, tym bardziej, gdy przez większość swego życia miałam jedno uczesanie :) Pokrótce przedstawię historię moich fryzur od 2008 roku.

2008

 Kolor nadany szamponetką

2009
Na zdjęciu nie jestem zbyt trzeźwa, więc wybaczcie minę :P


2010



2011


2012

A od dzisiaj wyglądam tak :)

Myślę, że przy tej fryzurze pozostanę na dłużej i chwilowo dam sobie spokój z zapuszczaniem. Nie dam się też namówić na zmianę koloru, bo lubię swój i najbardziej on do mnie pasuje*.




Pisała Welonka





* jakiekolwiek zmiany koloru zawsze i tylko szamponem, chyba że zacznę siwieć ;)



czwartek, 14 lutego 2013

A bałam się :)

Tak się bałam, tak nie chciałam, a efekt jest lepszy, niż mogłam się spodziewać :)
No ale o co chodzi? A o to, że dnia 14.02.2013 roku o godzinie 01:14 pozbyłam się dredów, traktując je nożyczkami. Teraz moja głowa jest lekka i chyba odetchnęła trochę od nieustającego ciągnięcia :) A oto efekt*


Przeglądając się w lustrze czuję się nieco dziwnie, ale dobrze :) Na bok odstawiam sentymenty i chyba na dłużej pozostanę przy krótkich włosach. Po prawie całym życiu w długich włosach taka drobna zmiana dobrze mi zrobi :) Jedynie jeszcze muszę udać się do fryzjera, celem doprowadzenia do ładu mojej czupryny, ale to może za jakiś czas :)

 

Pisała Welonka




* mam nadzieję, ze brak jakiegokolwiek makijażu Wam nie przeszkadza? :)

piątek, 8 lutego 2013

Wygląd a wiek

Ile dają Wam lat? Więcej niż macie, czy mniej? A może ludzie idealnie trafiają z Waszym wiekiem? Mnie osobiście NIGDY się nie zdarzyło, aby ktoś powiedział mi, że mam więcej, rzadko zgadywali faktyczny wiek, najczęściej spotykam się z odpowiedziami że jestem młodsza. Nie powiem, cieszy mnie to, nawet bardzo, szczególnie po niedawnej sytuacji jaka miała miejsce w sklepie z tytoniem. Jak wiecie, nieustannie i bezskutecznie, walczę z nałogiem nikotynowym. Pewnego, nie pamiętam już którego dnia, szłam zakupić paczkę papierosów. Wchodzę do sklepu w którym byłam po raz pierwszy, bo po drodze*, podchodzę do lady i wypowiadam magiczną formułę "dzień dobry, proszę paczkę XYZ". Jakież było moje zdziwienie, gdy pani ekspedientka zapytała się mnie, czy mam skończone 18 lat. Ze swojego rodzaju dumą odpowiedziałam, że 18 lat, to ja już dawno skończyłam, a w tym roku skończę 27 i że mam 2-letniego syna.Mina tej pani - bezcenna. W odpowiedzi usłyszałam, że to niemożliwe. Wyjęłam więc dowód, pokazałam, dopiero wtedy mi uwierzyła. Po wymianie papierka na paczkę papierosów, pani powiedziała, że dała mi maksymalnie 17 lat. Pogratulowała mi młodego wyglądu i tak nasza rozmowa się skończyła, gdyż wszedł kolejny klient. Pożyczyłam miłego dnia, pożegnałam się i opuściłam sklep.
Przeglądając się wieczorem w lustrze zastanawiałam się, czym uwarunkowany jest mój młody wygląd. Na pewno ma to wiele wspólnego z genetyką, bo moja mama też młodo wygląda. Myślę, że ubiór i makijaż też na to wpływają. Jak się ubieram, to ciężko powiedzieć, bo nie mam jakiegoś określonego stylu ani hopla na punkcie mody. Makijaż? Praktycznie maluje tylko rzęsy, czasem do tego dodaję delikatnie złoty cień, gdy jestem niewyspana, lub czarną kreskę na górnej powiece. Rzadko kiedy używam pudrów, podkładów czy innych tego typu kosmetyków. Nawet róż do policzków występuje u mnie sporadycznie. Stawiam na naturę, do tego stopnia, że czasem w ogóle, nawet rzęs nie pomaluję. Znajoma uważa to za lenistwo, bo szanująca się kobieta nie powinna wyjść z domu bez makijażu. Nie powiem, kto mi to powiedział, ale uważam to za chyba największą głupotę jaką ta osoba mogła kiedykolwiek powiedzieć.
Młody wygląd zapewnia mi też moja chuda sylwetka. Nie od dziś wiadomo, że tusza postarza. Ja, mam drobną budową ciała, a to co małe kojarzy się z młodym wiekiem. Mogłabym jeszcze napisać, że rolę odgrywa też dieta, ale ja jem co chcę i ile chcę, bez większych widocznych zmian, więc skreślam dietę z listy ;)
Reasumując, za młody wygląd mogę podziękować mamie, temu że nie lubię spędzać dużo czasu przed lustrem nakładając tapetę oraz, co raczej mnie już niepokoi, że w wieku 27 lat** i po urodzeniu dziecka mam figurę jak 14-letnia dziewczynka, tylko że z większymi biodrami.
Nie mogę powiedzieć, że młody wygląd nie ma wpływu na mój charakter, czy też nastrój, bo owszem ma. W końcu jestem kobietą i mój wygląd jest dla mnie ważny, szczególnie perspektywa dłuższej młodości, nawet jeśli tylko wizualnie. Każda kobieta chce być zawsze piękna i długo młoda, nie jestem w tym wypadku wyjątkiem. Ale żeby nie było tak kolorowo i by nie wzbudzać zazdrości, to jest coś co trochę mi uprzykrza życie. Moja dziewczęca uroda sprawia, że niektórzy nie traktują mnie poważnie. Potem mają do mnie żal, że nie jestem taka miła i delikatna jak myśleli, ale o tym MOŻE napiszę kiedy indziej. Teraz cieszę się,  że Maksymilian będzie mógł jeszcze długo chwalić się młodo wyglądającą mamą, tak jak ja chwaliłam się swoją. 

 Zdjęcie zrobione na 2 tygodnie przed moimi 26-tymi urodzinami



Pisała Welonka






* z reguły chodzę do kiosku "przyklejonego" do mojego bloku
** liczę rocznikowo

wtorek, 5 lutego 2013

Dredy

Siedziałam ostatnio, a właściwie to leżałam i przez myśl przemkło mi, by ściąć dredy. Mam spory odrost, bo ostatnia profesjonalna poprawka była w lipcu, a moje dokręcanie rozwala się po pierwszym umyciu, a nie mam funduszy na ich poprawienie i stąd ta myśl. Po dłuższej refleksji w tym temacie, coś jakby krzyczało we mnie NIEEEE! Serio, nie sądziłam, że jestem zdolna do przywiązania się do fryzury. Ale zaczęłam myśleć i myśleć, w końcu siedziałam prawie 12h gdy Aga mi je robiła, trzy lata czekałam by mi urosły za łopatki, nawet zrobiłam sobie warkoczyki by zobaczyć jak mniej więcej będę wyglądać, władowałam w nie też "trochę" kasy bo to nie jest zwykłe uczesanie za 100 zł u fryzjera! Dredy, tak czuję, odzwierciedlają mój charakter - są poskręcane ;) Po takich argumentach nie byłam w stanie myśleć o ich ścięciu. Bo niby jak ja będę wyglądać w krótkich włosach? Nie wyobrażam sobie. Ostatni raz miałam krótkie na swojej pierwszej komunii i od tamtej pory najkrótsze to do ramion. Nie wyobrażam sobie mieć krótkich włosów. Nie czułabym się sobą. Więc choćbym miała odrosty na pół głowy* to nie zetnę i będę czekać na zastrzyk gotówki, a dredy nosić będę, choćby i do 50tki ;)





Pisała Welonka






* dużo nie brakuje :/